Lepszy rok
Jest takie powiedzenie - "Jaki Nowy Rok, taki cały rok". W myśl tego zabobonu robiłem wszystko, żeby szczęśliwie przeżyć Nowy Rok. Opowieść swą zacznę więc od Sylwestra 2006. Rano poszedłem na mszę św. pomodlić się w intencji rodziny i odnowić śluby małżeńskie. Żona akurat była w pracy, ale odnowiłem jednostronnie za nas oboje. Wcześniej oddałem 23 zł długu koledze i wpłaciłem 1,22 zł za przedłużenie domeny internetowej, żeby odgonić wizję katastrofy finansowej. Ogoliłem się, wykąpałem i ubrałem galowo z myślą o całorocznej pedanterii. Teściowie poszli do rodziny, więc chata była wolna. Ruszyła balanga. Szwedzki stół z rarytasów kupionych w TESCO, muzyka z TiVi i choinka w ogrodzie.
O
północy stuknęliśmy się z dziećmi lampką Piccolo i wyszliśmy na balkon
pooglądać fajerwerki. Potem tańczyłem już tylko ze starą całą noc na białej
sali. Kręciłem numery jak po viagrze z nadzieją, że kondycję będę miał przez
cały rok. 1 stycznia obudziłem się w łóżku z czterdziestoletnią kobietą;
wstałem o świcie, żeby się nigdy nie spóźniać do pracy. Gimnastyka, higiena i
pozytywne myślenie - powtarzałem. W lustro od czasu gdy mi czoło urosło nie
zaglądam. Cały dzień byłem natomiast kulturalny, czuły, uczynny; bawiłem się z
dziećmi i troszczyłem o żonę. Teściów omijałem z daleka jak się wtoczyli i
zrugali za konfitury ze spiżarki. Zero alkoholu - może uda mi się utrzymać
abstynencję przez cały rok - myślałem.
Na
drugi dzień otwieram lodówkę, a tam pusto; zaglądam do szafy, a tam dziurawe skarpetki.
Księdza w tygodniu po kolędzie nie przyjąłem, bo nie miałem co włożyć do
koperty. Tydzień po Nowym Roku wyłączyli mi telefon i przysłali upomnienie za
niespłacony debet w TESCO.
Śpię
nadal do 10-tej, bo i tak nie ma roboty; stara niech dzieci prowadza do
przed/szkół. Ze złości założyła mi embargo na seks. A co mi tam. I tak prostata
na niewiele mi już pozwala...