W Polsce mamy biedę, bezrobocie i
różne patologie. Emigracja nie maleje, a opinia publiczna bombardowana jest
przez media różnymi innymi „ważnymi” newsami. Oczywiście podaż kształtuje
popyt. Paparazzi rzucają na żer społeczeństwu to, co na tacy podadzą im
politycy. Indoktrynuje się więc społeczeństwo pseudopatriotycznymi wydarzeniami
i szopkami politycznymi, zamiast koncentrować się na życiu
społeczno-gospodarczym. Straszy się nas światowym kryzysem ekonomicznym, czy
globalnym ociepleniem i odwraca kota ogonem. Tymczasem spokojnie likwiduje się
stocznie – kolejny strategiczny przemysł oddaje się w pacht prywatnym cwaniakom
na rozkaz Eurokołchozu. Przejdźmy do konkretów.
Ktoś wpadł na pomysł, aby
ekshumować ciało naszego wspaniałego patrioty, generała Władysława Sikorskiego,
który zginął w katastrofie lotniczej „trójkąta bermudzkiego” Gibraltaru. Nagle
wietrzy się spiskową teorię dziejów, że śmierć naszego męża stanu nie była
przypadkowa, tylko dziełem dobrze zaplanowanego mordu, inspirowanego przez
Józefa Stalina i/lub Winstona Churchilla. Jednemu mógł ponoć przeszkadzać w
budowie tzw. „Bloku Wschodniego”, a drugi bał się sprzeciwić temu pierwszemu.
Tylko co to nam dzisiaj daje? Mało to mamy wrogów? I tak wiadomo, że Anglicy
olali nas w „Kampanii wrześniowej”. No cóż – Polak potrafi. Spaliliśmy sobie
relacje polityczno-gospodarcze z Rosją i szukamy teraz wrogów na ukochanym
Zachodzie. Wydano mnóstwo publicznych pieniędzy na rozmontowanie sarkofagu, na
sprzęt, na transport i sekcję zwłok, na trzecią przynajmniej ceremonię
pogrzebową i związaną z tym wyjątkową galę z wszelkim wojskowymi fajerwerkami.
W końcu przepakowano Generała, albo to co z niego jeszcze zostało po
profanacji, odziano „nędzarza” w mundur i spakowano do nowej jesionki. Z pompą
zamknięto prochy Sikorskiego w miejscu pierwotnym. Biskupi (po raz kolejny
zapewne) skropili święconą wodą trumnę z mumią, choć były Wódz Naczelny i
premier Rządu na Uchodźstwie już od 4 lipca 1943 roku jest w niebie. Nie wiem
czy jest zadowolony ten Anioł Polskości z faktu rozszarpywania resztek jego
ciała. No, ale przynajmniej ludzie na ziemi mieli co oglądać...
Kabaret ze strzałami
W tym samym mniej więcej czasie na ekranach telewizorów
rozgrywała się kolejna szopka, tym razem z udziałem najwyższego (nie dosłownie
i nie mylić z Bogiem) przedstawiciela Narodu i jednocześnie zwierzchnika sił
zbrojnych. Lechu zwany przez lud Kaczorem młodszym, wybrał się na wycieczkę do
Gruzji. Jako jedyny z zaproszonych ponoć prezydentów uświetnił piątą rocznicę
tzw. „Rewolucji róż”. A że było nudno we dwoje z prezydentem Szukadobrejchwili,
dał się „porwać” na przejażdżkę zwizytować posterunki na wewnętrznej granicy z
Osetią. Chcieli sprawdzić czy przestrzegane są tam porozumienia zawarte
pomiędzy Rosji a Unią Europejską. Jak wiadomo najlepiej się sprawdza wszystko w
terenie. Kolumna wozów pędziła niczym Kurski 130 km/h od Tibilisi na północny
wschód Gruzji. W pewnym momencie dla uatrakcyjnienia wycieczki zmieniono trasę
na mniej ekskluzywną i popędzoną wąską dróżką przez las, aby nagle z piskiem
opon zahamować tuż przed posterunkami „granicznymi”. Jak to w bajkach bywa,
generał jest zawszy na przedzie, więc obaj prezydenci wysiedli sobie z limuzyny
jakby byli na pikniku, a tu ktoś zza krzaków kilka salw z kałachów oddaje panu
Bogu w okno ku uciesze małych prezydentów. No cóż, nie chcą nas tu pomyśleli i
zawrócili w drogę powrotną, ale echo tych wydarzeń szybko poszło w świat. Ten,
który się kulom nie kłaniał dziś ma inną ksywę w Internecie – Kaczor Rambo. Nawet
chory na demencję czy Alzheimera zauważyłby, że było to ukartowane zagranie pod
publiczkę obu małych prezydentów, aby wzruszyć nieczułą na losy Gruzji Unię
Europejską, a przy okazji zbić kapitał polityczny. Myślałby kto, że mamy tak
odważnego prezydenta i że to przypadek, iż oddelegował on swoją ochronę BOR 300
m na tyły. Reszta uzasadnienia zbyteczna...
Reality show
Na pewno tematem zastępczym nie
były akurat ostatnie ataki terrorystyczne w indyjskim mieście Bombaju. Można
się jedynie przyczepić do formy relacji i etyki dziennikarskiej, do zimnej
kalkulacji grania na widza emocjach i do wyrafinowanego dręczenia ofiar ataków
w najgorętszych ich chwilach (kto pierwszy i kto dłużej) dla lepszej
oglądalności danej stacji telewizyjnej...
Powyższe poglądy są tylko
przemyśleniami autora