Posłowie

Miałem rację, że nie poszedłem na wybory – patrz mój ostatni felieton: „Na kogo głosować?”. To nie – mimo wszystko – prawie połowa obrażonych zbudowała taką scenę polityczną w Polsce. Tak jak kiedyś Lech Wałęsa wzmocnił „Lewą nogę”, tak dziś Jarosław Kaczyński „zbudował” poprzez wzmocnienie partiokracji libertynów. Szanowni znajomi i nieznajomi, Rodacy! PiS dostało od społeczeństwa czerwoną kartkę na własne życzenie, a PO to też „układ” nie z mojej bajki. Cofnęliśmy się niestety ponownie do roku 1989 i czarno to widzę, choć jak zwykle dla dobra ojczyzny chciałbym się mylić. Nazajutrz, po wyborach, postanowiłem wyjechać za granicę. Wrócę jak wezwie mnie Donald Tusk i zapewni obiecane, dobrze płatne miejsce pracy w kraju. Jedyna satysfakcja to taka, że tym razem do senatu z naszego okręgu nie dostali się komuniści z PiS i SLD, a do sejmu próżniacy z PSL. Moje sondaże i marzenia na temat plajty LPR i SO też się pozytywnie spełniły. Chociaż, w sumie „naród” i tak zatwierdził jak zwykle tych samych baronów partyjnych podanych na tacy przez hersztów tych band. To nie były wybory, tylko legalizacja miar i wag. Ale oczywiście po ekwilibrystycznej gimnastyce naganiaczy wyborczych „niezależne” media nie omieszkały obwieścić tryumfu frekwencyjnego (nadal tylko połowa uprawnionych do głosowania) – śmiech na sali. Tylko szkoda, że coś stosunkowo cicho było na temat liczby pustych głosów, a to przecież też kop dla „polityków”. Sztandarowym hasłem wyborczym Platformy Obywatelskiej od początku było zniesienie finansowania partii politycznych z kasy wspólnej podatników. Od takich oszczędności należałoby zacząć. Poczekamy, zobaczymy.

socjolog